Zmęczona.
Wyczerpana.
Od poniedziałku odliczałam dni, godziny, minuty i w końcu sekundy do tego piątkowego wieczoru.
Wieczór już jest.
I kawa z malibu też.
Choć
nie jestem miłośniczką kawy, to są dni kiedy łyknę kilka kropli.
Ale
jest jeden warunek, a w sumie to kilka: musi być świeżo mielona, zaparzona w
kawiarce, mieć dużo mleka i odrobinę cukru.
Dziś
żeby odreagować tyradę tych 5 dni, do latte macchiato* dodałam jeszcze Malibu.
Dla
miłośników tego napoju alarmuje -> Nie możecie przegapić takiego połączenia!
Składniki
- Espresso
- 150 ml spienionego mleka
- 1 łyżeczka cukru trzcinowego
- 10 ml malibu
Jak
zrobić?
Do wysokiej szklanki wsypujemy cukier i wlewamy kolejno: malibu, spienione mleko i na końcu cienkim strumieniem espresso.
Do wysokiej szklanki wsypujemy cukier i wlewamy kolejno: malibu, spienione mleko i na końcu cienkim strumieniem espresso.
Dajcie
znać czy była to rozkosz dla Waszego podniebienia :)
Namówiłaś mnie, choć ostatnio piję tylko espresso ;)
OdpowiedzUsuńPiłam i pycha ale mimo wszystko wolę malibu w wersji pinacolady ;D
OdpowiedzUsuń